Wychodzę na spacer —
Niczego lepszego nie mam do zrobienia.
Dlatego przemierzam mętne brzegi Rzeki
I cichym wzrokiem głaszczę jej wody.
Nie mogę zaprzestać
Wśród ludzi po deszczu wyglądać twojego
Bukietu przemokłych żonkili i dłoni
Nie mogę też nie szukać w swojej.
Mgły stoją nad lasem,
Podpory rzadkich chmur osłabłych od siąpiu.
Nie całkiem bez ruchu, jak ręka godziny
Powłócze nogi wiecznego poety.
Wspominam ostatnie,
Podobne tym chmurom i kroplom podobne,
Rozśmiane ucieczki przed ciepłym niebem —
Radosno–tęskny spacer kiedyś lata.
Przystaję popatrzeć.
Bieg czasu dostrajam do upadku słońca
Wspartego przedśmiertnie o zachodnią ścianę.
Najmniejszy cień góruje nad światem.
31 marca 2019